No więc tak, zaczęłam się zastanawiać, kiedy to coś co podnieca zamienia się w coś co może przeszkadzać w normalnym życiu. Mam na myśli fetysze, wiadomo, każdy ma jakieś tam swoje upodobania, ale co jeśli to zaczyna dominować nad wszystkim? Na przykład, kumpela opowiadała, że jej nowy chłopak nie może się podniecić bez jakiejś konkretnej rzeczy i to zaczyna być dla niej problemem. Mówi, że przestaje się czuć jak partnerka, a bardziej jak rekwizyt. Mi to też przyszło do głowy, bo miewam swoje dziwactwa, ale zaczynam się zastanawiać gdzie jest ta granica, kiedy to co nas kręci przeszkadza nam w relacjach. Macie jakieś doświadczenia, jak sobie z tym radzicie?