Aż chce się zaśmiać i płakać jednocześnie, gdy przypominam sobie niektóre historie z moich randek. Jedna, która przede wszystkim zapadła mi w pamięci, to spotkanie z facetem, którego poznałam na jednym z popularnych portali randkowych. Na zdjęciach wydawał się przystojny i sympatyczny, więc myślę, czemu nie? Umówiliśmy się na kawę w przytulnej kawiarni. Okazuje się, że na żywo też nie był zły, ale... właśnie, jest ale. Zaczęliśmy rozmawiać i nagle, bez żadnego powodu związku z tematem, zaczął mi opowiadać o swoich ekskrementach. Tak, dosłownie – konsystencja, częstotliwość, problemy z jelitami. Próbowałam zmienić temat, ale on wracał jak bumerang do swojej ulubionej tematyki. Kończyłam kawę na prędkość światła i wymyśliłam nagłą pilną sprawę, dzięki której muszę się ewakuować. Od tamtej pory, kiedy ktoś zaczyna mielić o swoim zdrowiu na pierwszej randce, to mam refleksyjny odruch "sprawdzenia" pilnej wiadomości na telefonie. Może za bardzo oczekuję, że pierwsze spotkanie będzie czymś w rodzaju przyjemnej wymiany zainteresowań, a nie lekarskiej konsultacji, ale cóż... życie pisze różne scenariusze. Jestem ciekawa Waszych wpadek, bo chyba nic nie przebije porannej kawy pełnej opowieści o jelitach, czyż nie?